You are not your Mind. Zatrzymaj myśl i po prostu bądź!

Z dedykacją dla Asicy, dziękuję 🙂

Bardzo często łapię się na tym, że nie mogę zatrzymać morderczego biegu myśli, którego końca nigdy nie widać. Myślę, że wielu z Was dobrze kojarzy ten stan kiedy w głowie wyświetlana jest projekcja byłych zdarzeń, tego co można by było zrobić inaczej, lepiej lub coś w rodzaju pielęgnowania tego pobożnego życzenia co powinno wydarzyć się w przyszłości. I jeśli są to nasze marzenia lub przyjemne wspomnienia, które nastrajają nas pozytywnie to pół biedy! Gorzej, jeśli kurczowo trzymamy się tego co nam nie wyszło lub wymyślamy alternatywne scenariusze byłych, przegranych już sytuacji. Jest to kołowrotek myśli, który nie przestaje nas zamęczać i doprowadzić do kresu sił.

Jak często udaje Ci się po prostu wyłączyć i trwać w chwili? Tak rzadkie momenty zdarzają się chyba tylko jak uda nam się wyjechać na wakacje i przykładowo chwilowo zachwycić pięknym zachodem słońca. Co wtedy czujemy? To jest ten spokój, harmonia i najczystsza postać szczęścia. Dlaczego tak rzadko udaje nam się wprowadzić w ten stan i dlaczego tak krótko to trwa?

Przyznam Wam szczerze, że dla mnie istnym objawieniem była jedna książka (i tak, wiem jak to brzmi, jak jakaś coachingowa grafomania, ale świadomie użyłam tego słowa). Któregoś dnia znajoma podsunęła mi książkę o dość wątpliwym dla mnie tytule „Potęga teraźniejszości” Eckhart Tolle (ang. Power of Now). Na początku podeszłam do niej z małą rezerwą, bo raczej sceptycznie traktuję książki o motywacji. Ale tutaj wyjątkowo czekała mnie miła niespodzianka. Jesteście ciekawi? No to zaczynamy.

Autor, Eckhart Tolle, dotknął samego dna. Chorował na depresję, która była już w dość zaawansowanej fazie, gdy pewnego dnia doprowadzony do ostateczności powiedział sobie: „Nie mogę już żyć ze sobą” (ang. I cannot live with myself any longer). I wtedy doznał olśnienia: skoro jest pewne „ja”, które nie może znieść tego „siebie” to wygląda na to, że istnieją jakieś dwa byty. A może tak naprawdę tylko jeden z nich jest prawdziwy?

Wtedy zdał sobie sprawę, że umysł tak hołubiony w dzisiejszym świecie nie jest jedynym bytem. Baa, jest zupełnie podrzędnym narzędziem ułatwiającym nam tylko funkcjonowanie w naszej codzienności. Ta Eureka pozwoliła mu uzyskać swego rodzaju „oświecenie” (od ang. enlightenment) – poczucie spokoju i umiejętności trwania w chwili niezmąconej żadną, natrętną myślą (brzmi strasznie górnolotnie, wiem, ale nie uciekajcie jeszcze). Często wtedy spotykał się ze zdaniami typu: „Chcę mieć to co Ty. Pokaż jak mogę to zdobyć”. A on zazwyczaj odpowiadał: „Ty już posiadasz tą zdolność. Nie jesteś w stanie po nią sięgnąć, bo Twój umysł zwyczajnie robi za dużo hałasu”. A więc o co w tym wszystkim chodzi?

sunrise-1046700_1920.jpg

Pozwólcie, że przybliżę Wam kilka najważniejszych kwestii poruszonych w tej książce, ale gorąco zachęcam do przeczytania całej pozycji, bo otwiera oczy, a głównie wycisza huczący od śmieciowych myśli umysł.

  1. Kompulsywne myślenie. Zaraza współczesnych czasów. Jesteśmy więźniami naszego umysłu produkującego nawał myśli. Nie zrozumcie mnie źle, umysł jest wspaniałym narzędziem, ale często zapomina się o tym, że to tylko narzędzie. Bo przejmuje on nad nami kontrolę i sprawia, że się z nim identyfikujemy. Uważasz wtedy, że produkty Twojego procesu myślenia składają się na Twoją tożsamość, więc pozbycie się tych myśli to szybka droga do samounicestwienia. A prawda jest taka, że to myśli przejmują nad Tobą kontrolę i zaczyna się niekończący się roller-coaster.

 

Autor zaleca jedno ćwiczenie: staraj się jak najczęściej tworzyć w ciągu dnia okazję ku temu, żeby po prostu trwać w chwili i wyłączyć myślenie (tworzenie tkz. gap of no-mind). Jak długo to trwa? No właśnie. Zauważ jak szybko jakaś myśl-łajza się prześlizgnie i zaburzy tą ciszę. Tolle zaleca wtedy zacząć obserwować rozwój tej myśli, gdzie Cię zaprowadzi? Już sam fakt, że stajesz się świadomy tego kompulsywnego myślenia sprawia, że jesteś na dobrej drodze do osiągnięcia poziomu wyłączenia, które z biegiem czasu trwa coraz dłużej. Zwłaszcza należy obserwować nasze nawyki myślowe, które jak zdarta, gramofonowa płyta nie przestają być odtwarzane przez nasz umysł. To one mają najbardziej destrukcyjny wpływ na nas. Cytując za autorem:

„Watching the thinker is another way of saying: listen to the voice in your head, be there as witnessing presence”.

 

  1. Pain body – ciało bolesne. I znowu ta terminologia, wiem, też miałam z tym problem. Autor nawiązuje do tego, jak Ego (nasz umysł) podtrzymuje powszechny stan oporu przeciwko temu co już Jest, co w rezultacie powoduje kultywowanie poczucia bólu, straty. Na poziomie myśli mowa tutaj o braku akceptacji określonej sytuacji, stanie wewnętrznego skonfliktowania. Natomiast w kontekście emocjonalnym to wszelki przejaw negatywizmu i pesymizmu. To jak dużą skalę osiąga ten ból zależy od tego jak bardzo Twój umysł neguje TERAZ. Zauważ, że w rzeczywistości umysłu istnieje tylko przeszłość lub przyszłość, dlatego umysł zawsze stara się negować to co jest w TEJ CHWILI.

 

„In other words, the more you are identified with your mind, the more you suffer. The more you are able to honor and accept the NOW, the more you are free of pain, of suffering – and free of the egoic mind”.

 

Poczucie mijającego czasu (przeszłość oraz przyszłość) i umysł myślący to dwa nierozerwalne ze sobą byty. Egotyczny umysł za wszelką cenę nie chce dopuścić do sytuacji, gdy trwamy poza czasem w chwili obecnej. Może wtedy nasuwać się pytanie jak przestać sztucznie tworzyć ten czas w postaci myśli-projekcji przeszłości i przyszłości? Autor radzi:

„Realize deeply that the present moment is all you ever have. Make the Now the primary focus of your life. Always say “yes” to the present moment. What could be more futile, more insane, than to create the inner resistance to something that already IS?”.

 

Tym sceptykom pewnie zechce się powiedzieć – wszystko fajnie, ale jak można funkcjonować w dzisiejszym świecie z wyłączoną funkcją myślenia? Jak ze wszystkim, chodzi tu o zachowanie odpowiednich proporcji. Wykorzystuj umysł w sposób praktyczny do wywiązania się z obowiązków w pracy lub w sposób twórczy angażując swój potencjał intelektualny. Ale gdy jesteś w domowym zaciszu, w autobusie w drodze do pracy  lub czekasz w kolejce do lekarza – wyłącz się na chwilę, daj odpocząć strudzonemu umysłowi i po prostu BĄDŻ. Poczujesz niesamowitą ulgę i spokój! Zaufaj mi, efekt jest fenomenalny. Been there, done that.

 

[Zachęcam do przeczytania książki w oryginale, ponieważ obawiam się, że polskie tłumaczenie może stanowczo zniechęcić swoją górnolotną terminologią. Jak widzicie ja sama wolałam przytoczyć oryginalne cytaty, bo nie chciałam, żeby brzmiało to bardziej patetycznie niż powinno].

Leave a comment