Krótka przypowieść o dojrzałości

 

I like people who don’t need everyone to like them. Sonya Teclai

Bycie sobą. To tak wyświechtane powiedzenie, że często trudno stwierdzić co się za nim kryje. Przyszło nam żyć w bardzo wymagających czasach. Poprzeczka została podniesiona wysoko, bo teraz jesteśmy oceniani przez wszystkich wokół 24/7, porównywani, stawiani jako niedościgniony wzór lub wręcz przeciwnie jako antywzór, ucieleśnienie porażki życiowej. Facebook, Instagram, LinkedIn, Snapchat – to tam rozgrywa się walka o podium, tytuł dla najbardziej hot, tytuł dla największego sukcesu zawodowego, tytuł dla życia na poziomie, tytuł dla fit nowoczesnej matki, tytuł dla [dodaj swoją kategorię] (można  byłoby je mnożyć w nieskończoność). Jesteśmy tak zajęci uszczęśliwianiem wszystkich wokół, spełnianiem oczekiwań innych, że umyka nam bardzo istotna kwestia – co tak naprawdę decyduje o naszym prywatnym szczęściu?

Gdyby ktoś poprosił mnie o zdefiniowanie dojrzałości to chyba zamknęłabym to w tych kilku słowach – wolność od spełniania oczekiwań innych. Uwolnienie się od tego przekonania, że nasze wybory życiowe, nasza droga, to jacy jesteśmy powinno zostać zrozumiane przez innych. To tak jakbyśmy czekali na swego rodzaju przyzwolenie, zielone światło do działania, słowo otuchy, że to gdzie zmierzamy i jak realizujemy swoje życie zyskuje przychylność bliskich nam osób, a zwłaszcza tych obcych. Tych obcych, bo to oni bez skrupułów ferrują wyroki i wygłaszają finalne opinie co do tego czy zamykamy się w szufladce sukces czy porażka.

Zabawne jest to jak bardzo zabiegamy o akceptację opini społecznej. Może traktujemy to jako bufor bezpieczeństwa przed powzięciem decyzji, która pcha nas już tylko w kierunku bardzo określonych konsekwencji i to nas zwyczajnie przeraża. Chcemy choć podświadomie zyskać ten komfort myślenia, że nawet gdy popełnimy błędną decyzję konsekwencje będą niejako współdzielone. A to nieprawda. Przejście na kompromis w sprawie Twoich marzeń spowodowane tym magicznym “a co inni powiedzą” prowadzi Cię w ślepy zaułek. Bo wpadając w pułapkę pozornie bezpiecznych, społecznie akceptowalnych, przewidywalnych decyzji dajesz sobie wejść na głowę i na koniec ciężar tej frustracji i zawodu niesiesz sam na swoich barkach. A Ci mitologiczni inni zwyczajnie odwracają się na pięcie i ulatniają się jak kamfora.

Właśnie dla tego miarą dojrzałości jest dla mnie odwaga w realizowaniu siebie w pełni ufając swojej intuicji. Brak zgody na dzielenie włosa na troje starając się zdobyć sympatię i uznanie innych kosztem siebie. Nie ma nic gorszego niż marnotrawienie energii na ludzi i decyzje, które sprawiają, że finalnie stoisz w miejscu zupełnie sam. Nie wszyscy zrozumieją Twoją drogę, ważne, że to Ty wierzysz w jej zasadność całym sercem.

Not everyone will understand your journey. That’s fine. It’s not their journey to make sense of. It’s yours.
pexels-photo

5 thoughts on “Krótka przypowieść o dojrzałości

  1. Mnie się podoba najbardziej to zdanie:
    “Nie ma nic gorszego niż marnotrawienie energii na ludzi i decyzje, które sprawiają, że finalnie stoisz w miejscu zupełnie sam.”
    Odnośnie dojrzałości dodam jeszcze, że niedawno trafiłem na kanał pewnego mężczyzny. Tematyka ogólnie dotyczyła mężczyzn, ich postaw, zachowań, tego jak postępować z klasą etc, etc. (około 50k subskrybentów) Chłopak wydawał się być inteligentny, a w każdym razie solidnie przygotowany do swoich filmów. Jeden z nich nosił prowokacyjną nazwę, coś w stylu “masa, rzeźba, coś tam(dieta czy kij wie co)”. A człek – postawa chudzielca, genetyczne predyspozycje do bycia patyczakiem. Kliknąłem więc z ciekawości w tenże materiał, a tam w środku co? Nico. Chłopak tłumaczy, że był nakłaniany/podjudzany do zrobienia takiego materiału, “ale jemu w swoim niemłodym wieku jest trudniej, a z resztą, on jest na tyle doświadczony i dojrzały że wie, że sylwetka, że atrakcyjność fizyczna ma o wiele mniejszą wartość niźli atrakcyjny charakter”… I tak sobie myślę… “Pierdolisz gościu”. W tym roku przypadną moje 30 urodziny… (on nie wyglądał na starszego) To chyba dobrze, że pomimo tego wieku nie zapuszczam się i chcę zachować sprawność oraz przyzwoity wygląd? To chyba dobrze, że nie skupiam się na samym charakterze/usposobieniem i staram się trzymać poziom na wielu płaszczyznach? Aż w końcu: “to chyba jest twoja wymówka, chłopie, że ci się nie chce albo nie potrafisz (choć raczej to pierwsze) zadbać o swój wygląd i ewentualne bezpieczeństwo bliskich”… no bo jakby nie patrzeć mężczyźni nie nabierają tężyzny fizycznej na pokaz lecz by strzec rodziny i zniechęcać potencjalnego agresora. Bo takim myśleniem powinien się charakteryzować dojrzały mężczyzna. Tak myślę ja. Czy mylę się?

    Liked by 1 person

    1. Myślę, że kluczem do tego wszystkiego jest po prostu praca nad sobą na wielu płaszczyznach po to, żeby czuć się ze sobą dobrze intelektualnie i wizualnie 🙂 Nie ma nic złego w tym, że ktoś dba też o swoje ciało, bo dobra kondycja fizyczna będzie procentować na starość lepszym samopoczuciem i zdrowiem. Jak ze wszystkim chodzi o dobre proporcje. A nawiasem mówiąc jeśli mężczyzna wykazuje to minimum wysiłku, żeby się zmotywować i zdyscyplinować swoją dietę/ćwiczenia to dobrze o nim świadczy 😀

      Liked by 1 person

Leave a comment