Sto lat, sto lat – podsumowanie roku blogowania

W czerwcu mija dokładnie rok odkąd opublikowałam swój pierwszy post na blog. Nie tak dawno pisałam o tym tak (czyt. Eksperyment blog) :

Mija już prawie 9 miesięcy od momentu, kiedy pewnego letniego wieczora przy lampce wina i jazzowych nutach założyłam konto na WordPress’ie i prawie na jednym oddechu napisałam dwa wpisy. W nocy zawsze wszystko się widzi w nieco jaśniejszych barwach, a jeszcze lepiej na lekkim rozluźniającym winnym rauszu, więc długo się nie zastanawiając wcisnęłam “Opublikuj” i poszłam spać. A rano złapałam się za głowę! Bo nagle zaczęły mnie dopadać wątpliwości – wpis był nieco osobisty i napędzany frustracjami ostatnich wydarzeń, więc obawiałam się krytyki i tego jak zostanie odebrany. Potem rekordowe kilkaset wyświetleń, pierwsze komentarze (na szczęście pozytywne) i zrobiło mi się po prostu miło. Postanowiłam kontynuować.

Co się zmieniło od tego czasu? Czy ten rok wniósł coś nowego? I wreszcie czy zamierzam dalej pisać? Chodźcie!

Ten rok miał dla mnie szczególne znaczenie. W tym wypadku faktycznie sprawdza się powiedzenie: “Tylko jedna decyzja dzieli Cię od zupełnie innego życia”. Zbyt często pozwalamy sobie na dryfowanie bez większej refleksji na temat tego czy codzienność, którą sobie zgotowaliśmy przynosi nam jakąkolwiek radość. Chyba najlepiej zacząć tego, żeby zadać sobie trzy pytania – czy jestem w stanie znaleźć w czynnościach, które robię na codzień jakiś sens? Jaki jest mój cel na bieżący rok? Czy jestem chociaż o krok bliżej do spełnienia marzenia?

Ja te trzy pytania zadałam sobie rok temu i ze zdumieniem stwierdziłam, że właśnie natknęłam się na ścianę. Ścianę rezygnacji, rozczarowania, wypalenia na wszystkich płaszczyznach życiowych. Ten moment Eureki poprowadził do impulsu. Rezygnuję z pracy. Potrzebuję przerwy od życia. Odchodzę od relacji, które od dawna suną na wstecznym biegu. Chcę życia prostego i pełnego spokoju. W sam raz, żeby odnaleźć na nowo sens i kierunek, w którym chcę podążać.

I tak powstał blog, z miłości do pisania i podróży, które planowałam wcielić w życie.

Za sobą zostawiłam miasto, w którym spędziłam ostatnie sześć lat, żeby wyruszyć w półroczną podróż.

Tak, na początku była to ucieczka od konsekwencji decyzji, którą podjęłam, ale też sposób na odseparowanie się od zgiełku cudzych sugestii, dialogów, które nie wnoszą nic poza pustą głową i otoczenia, które powoli wysysało ze mnie entuzjazm do życia, za którym tak bardzo zatęsnikłam.

Zaczęłam od krótkiej wyprawy do Grecji, potem w pocie czoła pokonywałam 20 km dziennie na El Camino (Dzień z życia peregrino), spędziłam miesiąc w Ankarze i Stambule tuż po próbie zamachu stanu (Co z tą Turcją?Fark Etmez!* Przewodnik po labiryncie tureckiej codzienności. Część 1.W krainie minaretów czyli przewodnik po tureckiej codzienności. Część 2.), w końcu dane mi było zobaczyć piękną Kapadocję i okolice Morza Czarnego, by finalnie spędzić trzy miesiące w Kairze ucząc dzieci angielskiego (50 twarzy Egiptu czyli kolaż ciekawostekEgipt czyli życie jak w kalejdoskopie. Zapiski z fejsa.Egyptians do it better czyli dlaczego nie raz omal nie umarłam ze strachu).

Czy taka przerwa od życia zmieniła cokolwiek? Napewno dała mi moc motywacji i dystansu do tego co w życiu po prostu nie wychodzi. Siły do tego, żeby nigdy nie tracić z oczu tego co dla mnie jest ważne i przynajmniej raz w roku spełnić jedno ze swoich marzeń. Wreszcie przerwa od normalnego życia dała mi garść odwagi i pewności co do tego, że jedyną rzeczą, która dzieli Cię od tego czego naprawdę pragniesz jesteś Ty sam. Proste jak budowa cepa, a jak często wpadamy w pułapkę myślenia, że inaczej się nie da. Da się, uwierzcie mi.

A jak się ma blog na dzień dzisiejszy?

1 rok istnienia

60 wpisów

6 miesięcy podróży (4 kraje, w których spędziłam co najmniej miesiąc)

1737 odsłon, 615 odwiedzających, 95 polubień, 113 komentarzy

Wasz Ulubiony artykuł: 5 osób, z którymi tracisz czas

 

Był czas kiedy zastanawiałam się czy dalej chcę pisać. Bo przygotowanie posta zabiera trochę czasu, bo odbiór mojej pisaniny jest różny, bo wreszcie wróciłam do rutyny zwykłego życia i jest mniej sposobności na pisanie o podróżach. Ale wiecie co sobie uświadomiłam?

Pisanie jest celem samym w sobie. Pozwala mi ogarnąć nieuczesane myśli, podzielić się tym co na codzień mnie ciekawi i inspiruje. Wreszcie jest tym co sprawia mi cholerną przyjemność.

Dlatego pannazmokraglowa.pl zyskała swoją domenę i nową szatę graficzną. W najbliższym czasie spodziewajcie się serii felietonów w każdy poniedziałek sygnowanych kategorią “Nie Lubię poniedziałku“, luźnych opowiadań w każdą środę “Do poduszki” i garści artykułów w każdy piatek – misz masz różności sygnowanych nazwą “Pchli targ“.

Zostawiam Was z cytatem, który zawsze mnie stawia na nogi:

“When everything seems to be going against you, remember that the airplane takes off against the wind, not with it.”

Henry Ford

pexels-photo-262508

Leave a comment