#Do poduszki: Rozmowy nocą

Nieśmiały ruch płomienia. Lekka, radosna melodia swing w tle, aż nie przystająca do tej chwili. Tak dawno się nie widzieli, ale po wymianie kilku nerwowych, niezręcznych zdań znowu znaleźli to dobrze znane flow. Nieprzerwanego toku myśli, tęsknoty za głuchą ciszą obok, ale zarazem taką co przyjmuje zasłuchaną, uważną twarz.

– Wiesz, ostatnio mocno uciekam od towarzystwa ludzi, zwłaszcza tych przypadkowych. Jakby moja tolerancja na rozmowę o niczym znacznie spadła. Ta początkowo wymuszona samotność przerodziła się w coś jakby pustelnictwo z wyboru. Dużo łatwiej jest mi wybrać swoje towarzystwo. I to bez poczucia winy, że przecież powinnam być tam, z nim, z nią, robić to i tamto, że przecież ucieka mi impreza życia. Wyostrzyły mi się zmysły, jeszcze lepiej czytam ludzi i rozumiem co czują.

– Zazdroszczę Ci..  Jeszcze niedawno rozmawiając z Tobą czułem jaka jesteś krucha, wiedziałem, że jeśli w tamtym momencie nie postanowisz przetrzymać sztormu to złamie Cię to na pół.. Ale teraz widzę, że przesżłaś długą drogę. Czy w końcu znalazłaś swoje miejsce?

-Nie lubię tego pojęcia swojego miejsca,  “przynależności” do czegoś. Jakby to czy z czymś się identyfikuję na stałe sprawiało, że zdałam swego rodzaju egzamin dojrzałości. Ja lubię poddawać się falom, wrodzona ciekawość pcha mnie dalej, często w zupełnie niespodziewane zakątki. Może to wynika z tego, że od dzieciństwa oswajałam sobie odcienie szarości. Nigdy nie było ultimatum – czarne albo białe. Może właśnie dlatego dużo łatwiej mi iść bezrefleksyjnie pod prąd. I wcale nie interesuje mnie to, że inni przecież inaczej.

-Mi tego brakuje. Bo jak przekroczysz jakiś etap w życiu, zbudujesz tą starannie ułożoną wieżę Jenge to dobrze wiesz, że każdy najmniejszy ruch może zburzyć konstrukcję. A w pewnym wieku to nie wypada mieć takich zrywów. Po prostu dużo więcej się traci i dużo trudniej z powrotem zyskać tą równowagę. Czasem łatwiej oswoić sobie złotą klatkę, bo jak dobrze się wygimnastykujesz to możesz się wychylić przez te złote pręty. A to też jakaś forma wolności, prawda?

-No nie wiem czy to dokładnie to same uczucie. Taka dobrze wykalkulowana wolność. Prędzej czy później klatka będzie coraz mocniej uciskać i w końcu przyjdzie czas decyzji typu być albo nie być.

-Zawsze można udawać, że ten moment nie naszedł. Bo w końcu syntetyzowane szczęście podobno smakuje tak samo jak to naturalne. Przekonajmy się. To może być całkiem dobra metoda, żeby przetrwać i jeszcze sobie wmówić jak jest dobrze.

-Czy prze(życie), prze(trwanie) to to samo co świadomie wybrane życie? Wiesz, jakoś to mnie nie przekonuje.

-Poczekaj. Złudzenia w końcu znikają, a zostaje surowizna.

-Zawsze można ją sobie pomalować.

(…………)

pexels-photo-205000

8 thoughts on “#Do poduszki: Rozmowy nocą

Leave a comment